17 listopada 2007

Piwa osiedla - Lech Premium


Wydaje mi się, że Lecha nigdy nie lubiłem. Że kupowałem go tylko, gdy niczego innego nie było i że mi zanadto nie smakował. Czas więc na badanie w warunkach laboratoryjnych. Oto warunki: zjadłem odgrzaną resztkę pizzy, popiłem rozcieńczonym sokiem malionowym, Polska prowadzi z Belgią 2:0 w Ważnym Meczu. Godzina 22:07.
Pierwszy łyk bez rewelacji. Smak gorzkawy, ale nie dobry gorzki tylko gorzki gorzki. Pianki brak. Po kilku łykach przywykam, zaczyna smakować. Nie sposób jednak nie pamiętać, że to pierwszy łyk powinien być z definicji tym najlepszym
Skojarzenia z marką mam nijakie. Piłki nożnej nie oglądam, z zespołem Lech nic wspólnego, związki z Poznaniem mam takie, że mieszka tam szwagier. Ale co pijałem u szwagra - nie bardzo pamiętam. Sprawdziłem też, że gdy w 2005 roku latem byliśmy z teściami na piwie na poznańskim rynku, to piliśmy Żywca (o Żywcu niebawem). Lech ma ładne logo i spójną politykę identyfikacji wizualnej. Parasole ogródkowe w takim kolorze, że nie widać na nich brudu. O, Lech ma jeszcze gadżety (skreślono, bo żadnego nie mam, zdawało mi się tylko).
Druga połowa kufla jasno zdradza, że Lech to nie jest to. Smak mi nie odpowiada. Wychodzi na to, że dobrze kojarzyłem niedobre skojarzenia. Z drugiej strony jest to całkiem dobre piwo trzeciego wyboru - gdy nie ma ulubionego i drugiego ulubionego, to Lech jest lepszym piwem od braku piwa. Na tym zakończymy.

Niniejszym tekstem zaczynam nową serię zatytułowaną "Piwa osiedla". Tworząc ją zamierzam poszerzyć swoje horyzonty i zgłębić nowe pokłady wiedzy, zaczerpnąć z krynicy, etc. etc. A konkretnie jestem ciekaw smaku piw innych od ulubionego, które od dawna monopolizuje lodówkę. Obwołuję się więc samozwańczym kiperem i będę wnikliwie badał i oceniał wszystkie piwa dostępne w najbliższej okolicy (dla wygody) i w puszkach (j.w.). Dla zachowania powtarzalności prób będę pił z jednego z dwóch wybranych kufli, siedząc wieczorem w fotelu przed komputerem, twarzą w kierunku północno-wschodnim, najedzony ale nie przejedzony. Po krótkim namyśle wykluczam badanie wrażeń w lokalach, bo a) zazwyczaj śmierdzi tam papierosami, b) nie wiadomo ile obsługa dolała wody, c) nie wiadomo, czy w ogóle marka na kurku odpowiada marce na kegu, d) więcej piwa pijam obecnie w domu niż poza.

P.t. czytelników gorąco zachęcam do dzielenia się własnymi doświadczeniami oraz upodobaniami i przypominam, że tematem dzisiejszego odcinka jest Lech Premium. W następnym odcinku: Żywiec.

Brak komentarzy: