Jest sobie taki fajny rodzaj kubków niekapków który fajnie działa, ale nawet fajny rodzaj po roku się niszczy i trzeba kupić nowy fajny egzemplarz. No i Ania telefonicznie ustaliła, że w sklepie nie-powiemy-gdzie jest ostatni egzemplarz. Ale niestety nie mogą nam odłożyć, bo polityka firmy jest taka, że wszystko ma być dostępne i nic nikomu nie wolno pod żadnym pozorem odkładać. Tak więc kubek został umieszczony nie całkiem tam gdzie trzeba, mianowicie na półkę X po stronie Y, obok artykułu Z, tak w głębi że prawie nie widać. I jak przyjedziemy, to z pewnością będziemy mogli tenże ostatni egzemplarz sobie kupić. I faktycznie.
To było wieczorem. W dzień natomiast zamówiłem jedzenie na wynos dla siebie i kolegów. Głównie pierogi, ale także jedną porcję barszczyku. No i akurat wyglądałem przez okno, gdy przyjechali dostawcy. Dwaj. Jeden wziął ostrożnie torbę z jedzeniem, drugi niósł przed sobą kubek z barszczykiem. Minutę później byli na górze, bez barszczyku. Gdzie barszczyk, zapytałem. No nie ma, odliczymy, odpowiedzieli. Ale był bo go widziałem, odparłem. No bo tego, zamruczeli. Którego? Dopytałem wnikliwie. Bo mnie winda drzwiami ścisnęła i barszczyku nie ma, wymruczał ten, którego winda ścisnęła drzwiami...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz