30 października 2007

Płyta główna

... mi się zepsuła. Po włączeniu - dwa mrugnięcia diodami klawiatury, szum i trzaski z głośników i pc-speakera i tyle. Zero piszczenia, zero inicjalizacji, dead on arrival. I to w niedzielę, w który to dzień nagrywamy sobie supernianię, żeby ją obejrzeć później (czytaj: w chwili odwagi i śmiałości).
Przyczyna? Spuchnięte kondensatory, jeden nawet zaczął ulewać. Największy, więc pewnie i najważniejszy. Czas na morał - zaglądając następnym razem do komputera przyjrzyj się tym małym złośliwcom, naprawa zaplanowana mniej stresuje niż awaria nagła.


obrazek stąd

Brak komentarzy: